Przepraszamy, ale kobiet o zdanie się nie pyta

Nowy Minister Zdrowia z PiS-owskiej „dobrej zmiany” huczy, że pracowniczkom Centrum Zdrowia Dziecka „chodzi po prostu o kasę”. Pozostali politycy, ale też ogromna część społeczeństwa, nawołują, żeby kobiety wróciły do swoich obowiązków – ciężkiej fizycznej pracy i obolałych, wymagających opieki pacjentów. Wszystkim chodzi o jedno – żeby te kobiety się wreszcie zamknęły. I oby na zawsze!

W propagandowych mediach nie wspomina się, że walczą one nie tylko o podwyższenie pensji, lecz także o zwiększenie personelu pracującego w CZD oraz o poprawienie warunków pracy. Pielęgniarki przedstawia jako histeryczki żądne krwi pacjentów, jako kobiety, którym „odwaliło” od feminizmu, jako bezczelne_i nastawione na zysk materialny. Wreszcie jako niekobiety zdradzające swoją naturę, ponieważ opuściły łóżeczka, w których leżały dzieci i potrzebujące ich pomocy. Kolejne upiorne wcielenia „mamy Madzi”.

Wszyscy dobrze wiedzą lub potrafią sobie wyobrazić, jak wymagająca i trudna bywa praca każdej pielęgniarki, nie tylko w CZD. Jak źle wpływa ona na życie rodzinne pracowniczki, jak stresujące jest wykonywanie tych obowiązków, nisko płatne i przede wszystkim bardzo często narażające kobiety na szykanowanie, poniżanie lub molestowanie przeważnie ze strony pacjentów mężczyzn. W społecznym micie pielęgniarka to miła pani, która z uśmiechem przewinie pieluchę, pogłaszcze po głowie, poda lekarstwo, nakarmi i uczesze, poprawi poduszkę, a jeśli jest ładna, to może podniesie do góry fartuch lub uchyli rąbka swojego dekoltu. Pornograficzne fantazje ze szpitalnym personelem w rolach głównych doskonale obrazują to, co społeczeństwo ma w głowach. Najlepiej, jeżeli to wszystko robiłaby za darmo, wszakże praca opiekunki zgodna jest z jej kobiecą naturą. Pielęgniarka to taka nasza siostra, a siostrom nie wypada przecież płacić: wszystko dla swoich braciszków zrobią za darmo. I jeżeli któraś powie: „Nie”, no to przepraszamy, ale kobiet o zdanie się nie pyta.

Kobieta, więc również pielęgniarka – powinna w patriarchacie milczeć i wykonywać posłusznie swoje obowiązki – najlepiej za darmo. Nie zaskakuje zatem brak kobiecej solidarności ze strony polityczek PiS-u. Nasze żelazne damy, popierające upośledzoną demokratycznie partię rządzącą, wspierającą jedynie interes mężczyzn, mogą wspomóc jedynie budowę żelaznej granicy oddzielającej nas od państw, gdzie równouprawnienie na podstawowym poziomie, nauka dżender i poszanowanie pracy kobiety są codziennością, o którą strajkami walczyć nie potrzeba. Ale najlepsze jest przecież to, co polskie: również nasza swojska płciowa niesprawiedliwość.